Kiedyś wspominałam, że mam wybraną mangę, którą chcę skończyć jako setną - była to Murasakiiro no Qualia. Po pierwszym tomie z trzech stwierdziłam, że wygląda mi to na bardzo fajną historię i nadaje się akurat na taki ładny milestone. Jak tak teraz wspominam moją ówczesną opinię o tej serii mogę tylko pokiwać głową, jak mało wiedziałam. Nie, nie chodzi o to, że ciąg dalszy był gorszy, wręcz przeciwnie.
Fabuła prezentuje się mniej więcej tak - zwyczajna nastolatka, Manabu "Gaku" Hatou, zaprzyjaźnia się z koleżanką z klasy, Yukari Marii, która twierdzi, że widzi wszystkie żywe istoty jako roboty. Gaku co zrozumiałe początkowo jej nie wierzy, ale z czasem odkrywa, że nie ma racji...
...Iii to by było w sumie na tyle, jeśli chodzi o bezspoilerowe przedstawienie fabuły. Na MAL-u jest trochę więcej, ale muszę pochwalić autora tamtejszego opisu, że nie zająknął się o niczym poza pierwszym tomem i przedstawił jeden z pojawiających się w nim wątków jako główny konflikt całej mangi. Rzetelne opisy swoją drogą, ale są serie, o których najlepiej wiedzieć z góry jak najmniej i spoilerowanie ich powinno być zbrodnią karalną. Murasakiiro to jedna z nich, i mówię to jako osoba zasadniczo lubiąca się pławić w spoilerach do wszystkiego.
Pierwszy tom to tam jeszcze, co prawda też parę razy mu się udało mnie zaskoczyć przebiegiem akcji, ale nie jakoś szczególnie. Dalej natomiast to już jazda bez trzymanki, za każdym razem, kiedy myślałam, że, aha, wiem, teraz będzie tak i tak, fabuła ruszała w zupełnie innym kierunku, czasami wręcz tak wariackim, że gdyby mi ktoś nawet wcześniej powiedział, że takie rzeczy się będą działy, uznałabym to za żart albo się zraziła - ale jednak jakoś to wszystko działało, trzymało się kupy i miało swoją logikę. Gdzieś po drodze zaczęłam się martwić, jak też autor sobie poradzi z zakończeniem całego tego szaleństwa; jak się okazało, miałam rację, ale nie do końca - o ile w porównaniu z tym, co się działo wcześniej, ostateczny punkt kulminacyjny jest nieco rozczarowujący, o tyle ma sens i jest satysfakcjonujący emocjonalnie, a następujące po nim zakończenie imo bardzo udane.
(A w ogóle to tak bardzo-bardzo pragnęłabym nawiązać i porównać tę mangę do pewnych innych serii, zwłaszcza takiego jednego animca, tyle że nawet wymienienie jego tytułu byłoby spoilerem jak stąd do Tokio, więc, no, niestety, wstrzymam się :c).