niedziela, 21 sierpnia 2016

Lipiec 2016 - Zdobycze



Ostatnio coraz częściej dochodzę do wniosku, że przydałoby się mieć bloga do wypisywania wrażeń i pseudorecenzji. Znając mnie, pewnie bardzo szybko mi się odechce go pisać, ale zawsze można mieć nadzieję, nieprawdaż. Na dobry początek – lipcowe, wyjątkowo skromne zdobycze okołomangowe. Co prawda lipiec skończył się już jakiś czas temu, ale nie bądźmy drobiazgowi.

Durarara!! #2
Acony
Mój drogi bracie...
Berserk #9 


Co jakiś czas kupuję kolejny tom Berserka, kładę na stos poprzednich i solennie obiecuję sobie, że w końcu wezmę się za czytanie. Kiedyś, w bliżej nieokreślonej przyszłości. Nie żebym tej serii nie lubiła, owszem, podoba mi się, nawet bardzo, ale – no właśnie „ale”, z jakichś powodów od prawie pół roku nie mogę się do niej zebrać. Może dlatego, że już parę miesięcy przed tym, jak zaczęłam ją czytać, zdążyłam sobie sporo rzeczy zaspoilerować? W każdym razie mam nieśmiałą nadzieję, że może jeszcze zanim wyjdzie tom dziesiąty trochę mi się uda nadgonić.


Mój drogi bracie też jeszcze nie przeczytałam, ale to akurat ma logiczne wyjaśnienie w postaci mojego odwiecznego odwlekania czytania/oglądania rzeczy, o których wiem, że są dobre i mi się spodobają. Z twórczości pani Ikedy jak na razie mam za sobą jedynie Claudine, ale to wystarczyło, żebym dała wszystkim jej dziełom duży kredyt zaufania, nie wspominając już, jak lubię jej kreskę. Jestem pewna, że, kiedy tylko wreszcie się zbiorę w sobie i wezmę do czytania, nie zawiodę się. A na razie tomiszcze stoi na półce i ładnie wygląda obok jeszcze grubszej pierwszej Róży Wersalu (do której zbieram się jeszcze ślamazarniej). Tym ładniej, że nie widać tych zielonych cętek z okładki, kto to w ogóle wymyślił ;p

Pierwszy tom Drrr!! czytałam po obejrzeniu odpowiadających mu odcinków anime, z kolejnymi się specjalnie wstrzymałam, aż przeczytam drugi, żeby sprawdzić, jak mi się zmieni odbiór. Nie zmienił się wcale. Bardzo mi się podoba przedstawienie większości zdarzeń w animcu, przeplatanie wątków, to, że zapowiedzi zdarzeń z drugiego i trzeciego arcu pojawiają się od samego początku – ale i tak LN-ki zdecydowanie lepsze. Zwłaszcza sceny kulminacyjne poszczególnych tomów. Serio, taki Czarny Jeździec zjeżdżający po ścianie wieżowca, taki Shizuo lejący się w parku z setkami przeciwników – jak to fajnie można było zrobić! A zamiast tego wyszło zupełnie nijako, szkoda. Drugi tom w każdym razie lepszy od pierwszego, czuć, że prawdziwa zabawa powoli się zaczyna, jak bardzo Izaya by nie był psychopatyczny i jak bardzo inni by nie mieli przez niego cierpieć trudno się nie cieszyć, że szykuje czytelnikom taką ciekawą rozgrywkę do śledzenia.


Acony parę razy już wcześniej w empiku miałam w rękach i poważnie zastanawiałam się nad kupnem (ech, te pradawne czasy sprzed paru miesięcy, kiedy jeszcze nie odkryłam dobrodziejstw Gildii i zakupy mangowe robiłam w empiku), ale nigdy się nie mogłam ostatecznie zdecydować. W końcu wyczytane w paru miejscach pozytywne opinie tudzież jednotomowe wydanie mnie przekonały i dorzuciłam tomik do lipcowego koszyka. Po przeczytaniu z czystym sumieniem mogę dołączyć do grona ludzi polecających Acony. Więcej bym poczytała takich spokojnych fantastycznych obyczajówek, w których niby nic się specjalnego nie dzieje, ale aż się chce czytać każdy kolejny rozdział. Do tego manga ładnie wydana i przyjazna dla portfela, z której by nie spojrzeć, warto zainwestować. Jedno, do czego bym się przyczepiła, to okładka, IMO wybrano najbrzydszą ze wszystkich trzech, ale trudno się mówi, za to pajączek z tyłu jest już znacznie ładniejszy.