piątek, 28 kwietnia 2017

Luty i marzec 2017 - Zdobycze

No, kwiecień się jeszcze nie skończył, więc po raz kolejny wcale a wcale nie spóźniłam się z zakupowym podsumowaniem. Tym razem z całego kwartału.
Z tym, że, cóż, w styczniu nie dołożyłam do kolekcji nic, w lutym całą jedną gazetkę. Jak na razie przeczytałam tylko artykuł o Jurkach, który totalnie zrobił mi dzień podkreślaniem, jak to tam absolutnie nie ma żadnego homo romansu, a skąd, ino lekkie aluzje same, panie, a tuż obok obrazek z Vicią całującym Yuuriego w łapkę.


W ogóle nie wiem, czy to ja się zrobiłam jakaś wybredna, czy oni w tym Otaku faktycznie ostatnio jakieś nie teges tematy dobierają, w każdym razie to już drugi numer, w którym z artykułów stricte mangoanimcowych nie zainteresował mnie praktycznie żaden.

Za to w marcu przyszła wreszcie paczka zamówiona przy okazji przedświątecznej promocji. No, nie paczka, a paka.


Requiem króla róż #5, 6
Serafin Dni Ostatnich #3
Pandora Hearts #6, 7, 8
Księga Vanitasa #1
Pet Shop of Horrors #2, 3, 4
Noragami #4, 5, 7
Slow Starter
Yamada i chłopak
Kawaii Scotland #1
Rycerze Sidonii #4
One-Punch Man #5, 6
Berserk #11
Wzgórze Apolla #4, 5, 7, 8
Granica twojej miłości


Jakiś czas temu bodajże u Frydzi przeczytałam, że powoli kończą się nakłady Pet Shopu, więc oczywiście przy kolejnej okazji dorzuciłam do koszyka trzy brakujące tomy. Czytałam je wszystkie już jakiś czas temu, więc teraz tylko przejrzałam, ale kiedyś na pewno do nich wrócę, bardzo przyjemnie się te historyjki czyta i dobrze mieć całe polskie wydanie. Oczywiście jeszcze lepiej niż komplet pięciu tomików byłoby mieć komplet dziesięciu, ale cóż, cieszmy się tym, co jest.



Nadrobiłam wreszcie mangi od Klusek, następna będzie druga część Usłyszeć ciepło słońca, a potem to już dopiero może ten najnowszy ogłoszony jaojec, Caste Heaven skutecznie wyleczyło mnie z postanowienia kupowania wszystkiego od Dango, a to cuś o jedzeniu jakoś nie bardzo podpasowało tematyką.
I cóż to takiego, moje pierwsze mangopolo. Któż by się spodziewał, że kiedykolwiek coś takiego kupię... Ale tacy kawaii ci Szkoci, że musiałam ich mieć. Podobno którąś z autorek powinnam kojarzyć, po dłuższej chwili zastanowienia doszłam, że faktycznie, ta cała Kobieta-Ślimak to chyba ta, co się kiedyś pojawiła w komiksie Kiciputka. W sumie mnie tam rybka, czy twórcy są znani w internetach, czy całkiem randomowi, grunt, że komiks miły dla oka i przednio się przy nim bawiłam. Na ciąg dalszy, kiedykolwiek by on nie był, rzecz jasna też się piszę.



Ostatnio sobie uświadomiłam, że jest całe mnóstwo serii od Studia JG, które bym chciała mieć, a faktycznie zbieram właściwie tylko Noragami, i zastanowiłam się, dlaczego. A potem sobie przypomniałam o mniejszej zniżce na Gildii i przestałam się zastanawiać. Okładki przygód Yato jak widzę trzymają formę, nadal prawie każdy ma na nich wyraz twarzy a la cielę na malowane wrota. Nie żebym wiedziała, kim większość z tych ludzi (bogów? broni? istnieją w tym uniwersum jeszcze jakoweś ludziopodobne stworzenia?) jest. Mam nadzieję, że fabuła też mnie nie rozczaruje.



Aż wstyd, pierwszy raz nie przeczytałam OPM od razu po dostaniu w swoje łapki. A to w dodatku tutaj jest moja ulubiona, feelsowa scena z animca. Nie lubię tej okładki z Pysiem Pasiem, w ogóle mam na faceta ostre meh, a już zwłaszcza nie mam ochoty go oglądać przy każdym spojrzeniu na półkę. Cóż, przynajmniej nie miałam wyrzutów sumienia, kiedy przez brak miejsca (jak ja zazdroszczę tym ludziom, którzy pokazują zdjęcia prawie pustych, przestronnych półeczek z paroma mangami na krzyż...) zaszła konieczność wyeksmitowania serii do szafki.
Berserka ostatnio trochę nadrobiłam, wciąż jeszcze parę tomów mi zostało, ale myślę, że wyrobię się zanim dotrze do mnie dwunasty. Na razie się cieszę, że odkąd okładki przestały mieć białe tło zrobiły się znacznie ładniejsze, oczywiście jeszcze wszystko może się zdarzyć, bo nie oglądałam późniejszych, ale raczej nie spodziewam się już takich paskudztw jak siódma czy ósma.



Wzgórze ładnie uzupełnione i na bieżąco z wydawaniem, jeszcze tylko ostatni tom i dodatek. A, no tak, jeszcze by warto zacząć czytać. W każdym razie to stanowczo seria, która najbardziej podoba mi się stojąc na półce, nie mogę się napatrzeć na te kolorowe grzbiety.



Troszkę ostatnio ponadrabiałam przygody Ryśka (chociaż akurat do tych tomów jeszcze nie doszłam) i jestem zachwycona. Nie wiem, czy to ja przy trzech pierwszych tomach byłam bardziej wybredna, czy faktycznie tak podniósł się poziom serii, w każdym razie wciągnęło mnie całkowicie i cieszę się, że siódmy tom już niedługo. Zabierając się za zbieranie Requiem miałam nadzieję na dużo fajnej polityki i wreszcie zaczęły się te oczekiwania spełniać, oby tak dalej. W dalszym ciągu najbardziej lubię Warwicka, jeden człowiek zawsze myślący tą częścią ciała co trzeba, i trochę mnie niepokoi stopniowe robienie z niego coraz bardziej schwarzcharaktera, mam nadzieję, że nie wyjdzie z niego Małgorzata vol. 2. Swoją drogą trochę ich shipuję, ona nawet mimo bycia podłą-podłą suczą łapie się jako jedna z rozsądniejszych ludków tutaj, pasowaliby do siebie.
A tak z całkowicie innej beczki polubiłam też obie córki Warwicka. Anna jest urocza i shipię ją z Ryśkiem (wszystko lepsze od Ryszard/Henryk, wszystko lepsze, co nie zawiera Henryka, owszem, może i facet nie jest aż tak beznadziejny jak Edward, ale dowolny przydrożny słupek jest mniej beznadziejny od Edwarda, żadne osiągnięcie), natomiast Izabela mam wrażenie odziedziczyła choć trochę rozumu po tatusiu, szkoda, że za to wyszła za idiotę. Ten lepszy Edward nagle zaczął mi niesamowicie przypominać Juraśkę i dzięki temu też zyskał trochę sympatii. No i oczywiście cudnie jak zawsze wypada najważniejszy bohater, czyli biały dziczek <3

U tokijskich wąpierzy, cóż, jak zwykle shounenowato, ale muszę odnotować, że pojawił się Eusford Crowley, czyli już każde z mojej naj-, naj- czwóreczki z tego fandomu miało swój debiut. Pod względem postaci ta manga bardzo mi przypomina Claymore, ludzie twierdzą, że bohaterowie słabo rozwinięci i zapewne mają rację, ale jednocześnie ci bohaterowie mają w sobie takie coś, co sprawia, że mnie zaciekawiają, zaczynam snuć teorie i headcanony i po jakimś czasie nie jestem już w stanie odróżnić, co faktycznie było w kanonie, a co sobie sama dopowiedziałam. I koniec końców bardziej się do takiego fandomu przywiązuję, niż do takiego FMA, które jest świetne, spójne, idealnie obmyślane - i kompletnie nie widzę potrzeby ani miejsca, żeby dodawać coś od siebie. Jedno, co naprawdę mi u Serafinków przeszkadza, to Mika i Krul, ale w mandze nawet oni z zasady wkuropatwiają znacznie słabiej niż w animcu. No i tutaj faktycznie da się uwierzyć, że nasze naczelne blond emo ma te szesnaście wiosen, a nie ze dwa razy mniej.



Tak się zachwycałam, jaka Pandora ładna, a w porównaniu do Vanitasa i tak jej tomiki wypadają jak tacy biedni kuzyni. Widać postęp w robieniu okładeczek, zarówno ze strony autorki, jak i wydawnictwa. Uwielbiam, jaki Vanitas jest grubiutki, na oko trochę grubszy od przedostatnich tomów Pandorki, aż ma człowiek poczucie, że faktycznie wydał hajsy na coś konkretnego. No i ma ładny grzbiet, nigdy nie wybaczę, że pierwsza dłuższa seria, którą skompletowałam, postawiona na półce jest tak nudno-brzydko-szara.
Bo tak, mam już komplet Pandorki i mogę sobie wreszcie spokojnie czytać, co też czynię. Tak bardzo nie rozumiem, co ludzie widzą w Gilbercie, przy każdym pojawieniu się Oskara Vessaliusa mam mindfucka, skąd tu się wziął Van Hohenheim z Fullmetala, Alice i Oz czasem mnie wkurzają, ale ogółem ich lubię, natomiast zdecydowanie uwielbiam Breaka i Elliota. Ten drugi kupił mnie doszczętnie niemal od razu po pojawieniu się, aż na głos komentowałam, że dobrze chłopak gada, polać mu. Szkoda tylko, że się tak nazywa, nie cierpię imienia Elliot, ale cóż, nie jego wina.
A tak w ogóle to wszechświat mnie nie lubi i spiskuje, żebym niczego nie mogła obejrzeć czy przeczytać bez spoilerów. Raz udało mi się grzecznie unikać wszelkich TV Tropes i im podobnych grożących zaspoilerowaniem stron, już się cieszyłam, że chociaż Pandorę sobie poznam na czysto - i zgadnijcie, o zakończeniu akurat jakiej serii zamieściła post ta jedna osoba interesująca się mangoanimcami, którą mam w znajomych na FB? x"D

9 komentarzy:

  1. Jeśli chodzi o Requiem to tylko RysiekxHenryk! O ile taki typ charakteru przeważnie mnie irytuje, tak tutaj w ogóle tego nie odczuwam. Podoba mi się kierunek, w jakim zmierza ta seria. :D
    To co tam się dzieje utwierdziło mnie w przekonaniu, że mangę muszę kupować na bieżąco. ;u;
    Też nie lubię tej obwoluty z szóstego tomu One Punch Mana, grrr.
    Ja nie rozumiem, czym ludzie się zachwycają przy Pandorze. ;_; Jestem już po lekturze całości i była to dla mnie średnia seria. Dla Vanitasa też są same pozytywne opinie, ale już chyba się nie wpakuję w mangę tej autorki, bo zraziłam się po Pandorze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nope, nope, tylko nie Rysiek/Henryk! xD Ja jeszcze nie doczytałam wszystkich tomów, to się za bardzo nie wypowiem, ale na razie robi się coraz fajniej.
      Pandorą się jeszcze nie zachwycam, bo nie dotarłam na razie do miejsca, w którym się ponoć robi mroczniej. Ogółem mam wrażenie, że to raczej nie będzie w moim przypadku tytuł do ostrego fazowania, ale czyta się dobrze, to wystarczy.

      Usuń
    2. Rysiek i Henryk to taki słodki paring, a nie z jakimiś kobietami, tfu! XD Jakikolwiek ma autorka pomysł na dalszy rozwój relacji Rysia z kimkolwiek, tak raczej wszystko zaakceptuję, chociaż niektóre rzeczy pewnie z malutkim bólem serduszka. :D

      Usuń
  2. Przy tak dużym stosiku na pewno musiałaś się psychicznie przygotować do ogarnięcia, więc nie ma mowy o spóźnieniu :P
    Od Dango planuje Usłyszeć…, ale przy ostatnich zakupach nakład się wyczerpał :( na szczęście jest już dodruk, może tym razem zdążę :P i Yamada też zbiera pozytywne opinie, to rozważam.
    Jak tak patrzę na swoją biblioteczkę, to też niewiele mam od Studia. O mniejszej zniżce na Gildii nie wiedziałam, więc to nie powód. Myślałam: nie ma ich na Bonito, ale JPF-u i Koliberków też nie ma, a mam od nich więcej rzeczy. Widać Studiowe mangi mają u mnie mniejszy priorytet zakupowy :/ A Noragami tak bardzo na bieżąco miałam kupować, że te moje dwa tomiki to aż wstyd. Ubolewam teraz, że seria ma hiatus, niech autorki odpoczywają i zdrowieją, czy czego im tam trzeba, i wracają z tą historią do nas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, to jest bardzo dobre wytłumaczenie xD
      Ja też w sumie nawet zanim zauważyłam mniej procent rabatu, a nawet zanim jeszcze zaczęłam kupować na Gildii, jakoś mało pozycji od Studia zbierałam, nie wiem, skąd mi się to wzięło. Noragami mam za sobą zaledwie jeden tomik, ale słyszałam o tym hiatusie i też trzymam za autorki kciuki, żeby wracały do zdrowia :3

      Usuń
  3. Powiem Ci szczerze i z ręką na sercu, mam pewien problem z Twoim blogiem - konkretnie mam go chyba idealnie w środku listy blogów, które czytam i nie ważne, czy przeglądam je od początku i od końcu, gdzieś w połowie mi się odechciewa czytać i komentować i tak nigdy nie mogę do Ciebie dotrzeć ;____; Ale dzisiaj przysiadłam i naprawiam, bo naprawdę lubię jak piszesz, choćby takie proste opisanie stosiku <3

    Serio, kupiłaś Pet Shop? Znaczy, ja słyszałam wielokrotnie pochwały, ale myśl, że polskie wydanie jest na wieki zawieszone jednak boli :<<<

    KAWAII SCOTLAND NAJLEPSZE MANGO. A tak na serio, to także bawiłam się na nim świetnie i nie mogę doczekać się kolejnego tomu <3 Jeśli o mangopolo chodzi, to gorąco polecam wszystko co rysowała Hitohai (Red Dada, Wolpertingermenschen czy Česary). Trudno to już nazwać mangą, bliżej temu do komiksu zachodniego, choć też nie do końca, ale grunt, że jest dobre :"D

    "
    Ostatnio sobie uświadomiłam, że jest całe mnóstwo serii od Studia JG, które bym chciała mieć, a faktycznie zbieram właściwie tylko Noragami, i zastanowiłam się, dlaczego. A potem sobie przypomniałam o mniejszej zniżce na Gildii i przestałam się zastanawiać. "
    Ojejku, mam tak samo xDDD Tylko jeszcze się za zbieranie Noragami nie wzięłam :U Ogólnie mam zaległości w mango nieziemskie... Ale Noragami dobre, bardzo dobre, polecam!

    Szare grzbiety Pandory to jeden z większych grzechów polskich wydawców ;___; *Dokładnie teraz widzi te tomiszcza, tak nudnie nudne*

    Och, rozumiem to ze spoilerami, akurat mi się udało uniknąć tego w kwestii Pandory... W dużej mierze przynajmniej... Kiedy ja to przeczytam... Kiedy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww, dziękuję bardzo <3

      Z Pet Shopem to u mnie było tak, że w zamierzchłych czasach, to znaczy rok temu, kiedy jeszcze nie do końca ogarniałam mangowy rynek, na chybił trafił kupiłam piąty tom w Matrasie, bo gdzieś czytałam, że dobra rzecz. Dopiero potem dowiedziałam się, że ciągu dalszego raczej nie będzie, nawet początkowo nie miałam zamiaru dokupować reszty, ale w końcu na tyle mi się manga spodobała, że jednak chociaż tę połowę chciałam mieć.

      A ja chyba nawet z Waszego fp się dowiedziałam o tej serii :D Tyle że komiksy od Hitohai to chyba są białe kruki, z tego co kojarzę?

      Cóż, gdybym ja nie miała ogromnych zaległości w czytaniu to by oznaczało ani chybi nadchodzący koniec świata xD

      *rzuca złowrogie spojrzenie na Pandorową półkę* Ale czekajcie, paskudy, jeszcze parę lat i was Vanitas stąd wysiuda xD

      Usuń
    2. Z Pet Shopem to ja chyba bym wolała uzbierać komplet po zagranicznemu. Kurcze, to josei... Joseie są super... Przynajmniej mam na tyle czyste sumienie w sprawie wydawnictwa Taiga, że grzecznie kupiłam wszystkie tomy Walkin Butterfly (Polecam!)

      Hm, ja mam wszystko co wydała Hitohai, ale w sumie kupowałam na bieżąco xD Cesary nawet przypadkiem mi wpadło, jak ktoś na jakimś konwencie chodził korytarzem i krzyczał, że ma mangi za 10 zł do sprzedania xD Wolpertingermenschen było wydane rok temu, więc powinno być jeszcze do znalezienia. W kwestii reszty, trzeba obserwować strony z używanymi mangami ^^" I jeszcze raz ostrzegam, są one baaardzo specyficzne, więc lepiej zaopatrzyć się na wstępie tylko w jeden tomik i sprawdzić czy styl podejdzie.

      Polecam ustawiać Pandory na przemian, jeden tom normalnie, jeden do góry nogami, trochę przerywa to monotonię :P

      Usuń
    3. Szkoda, że angielskie wydanie (na inne nie patrzyłam, zresztą i tak niewiele by mi się przydały) urodą nie powala. Walkin Butterfly rozważałam, ale to jednak raczej nie mój typ mangi. Za dużo mam innych priorytetów.

      ...Ej, ale wiesz, że to jest bardzo dobry pomysł? :D Serio, zrobiłam tak i nagle półka dostała +100 do estetyki i przestały tak razić różnice w odcieniu szarości między tomikami xD
      *wyobraża sobie, co by na to powiedzieli ludzie czepiający się o ustawianie tomików od prawej do lewej*

      Usuń