Jest sobie taki film krótkometrażowy pod tytułem Dom z małych kostek, który w swoim czasie dostał nawet Oscara. W tym roku tak się złożyło, że go obejrzałam, i doszłam do wniosku, że Akademia Filmowa zdecydowała bardzo słusznie. To bardzo prosta historia, można by ją streścić w jednym zdaniu, i znając takie streszczenie w życiu bym nie przypuściła, że wywrze na mnie większe wrażenie, a jednak. Coś takiego w niej jest, że wzruszyłam się bardziej niż przy większości normalnej długości filmów i myślę, że nawet gdybym widziała w tym roku znacznie więcej anime, Dom... i tak trafiłby do 12 dni jako jeden z najbardziej zapadających w pamięć.
I, tak, to by było wszystko, nie potrafię więcej powiedzieć o filmie trwającym dwanaście minut. Może tylko polecić, jeśli ktoś nie widział, ostatecznie zbyt wiele czasu na niego nie stracicie.
Dla mnie był to film na raz, ale bardzo przyjemny :D
OdpowiedzUsuńSwego czasu sporo takich oglądałam, ten też zaliczyłam, ale najbardziej pamiętne to dla mnie Kiwi i Sztuka spadania.
OdpowiedzUsuń