sobota, 16 grudnia 2017

12 dni anime 2017 - 3. Diabolus ex machina

Code Geass to jest taka seria, przy której z jednej strony rozumiem, czemu ludzie ją lubią (w tych momentach, kiedy ekran nie zawierał Rurusia, mnie też się w sumie oglądało całkiem przyjemnie), a z drugiej nie potrafię pojąć, jakim cudem aż tyle osób ma o niej tak wysoką opinię. Kiedyś, kiedy będę miała dużo czasu i niezbyt wysokie ciśnienie, zrewatcham oba sezony (a w sumie to pewnie wtedy już wszystkie trzy) i dokładnie rozłożę na czynniki pierwsze. Ale to kiedyś, kiedyś, a dzisiaj nie o tym, jak bardzo coś nie ma sensu czy jak bardzo nie znoszę Lulusia, tylko dla odmiany o czymś, co mi się naprawdę w CG podobało.


Oczywiste było, że nie może być tak, żeby całe trzy odcinki przed końcem pierwszego sezonu wszystko się ładniutko ułożyło, tym bardziej, że przecież jeszcze jest drugi sezon i kogo by Ruruś mordował z kim by Ruruś przez te wszystkie kolejne epki walczył, gdyby Euphy się udało z sukcesem przeprowadzić swój plan? Zakładałam, że zaraz wyskoczy któraś z tych pińcet tysięcy postaci przewijających się na którymś planie, jakoś przeszkodzi i wszystko szlag trafi.
Fakt, wszystko szlag trafił i to bardzo spektakularnie, ale w zupełnie inny sposób. Ot, po prostu głupi przypadek, najbardziej nieodpowiednia rzecz powiedziana w najbardziej nieodpowiedniej chwili do najbardziej nieodpowiedniej osoby i Geass niespodziewanie po raz pierwszy wymykający się spod kontroli - i zamiast święta mamy masową rzeź. Nawet nie mogłam mieć tego za złe Lulusiowi, bo, jakbym go nie nienawidziła, to akurat ewidentnie jego winą nie było. W rezultacie raz czułam chyba dokładnie to, co twórcy chcieli, żebym czuła, i zamiast wściekać się na głównego bohatera tylko siedziałam i patrzyłam w szoku, jak wszystko idzie w cholerę. Tak właśnie powinno się robić plot twisty. Jak normalnie przyrównywanie Code Geass do LoGH-a mnie irytuje, tak ta jedna scena bardzo mi się kojarzy z... khm, no, takimi zwłaszcza dwoma LoGH-owymi momentami. Tym bardziej, że, podobnie jak z pewnym bohaterem po jednym z nich, dopiero po dwudziestym drugim odcinku CG uświadomiłam sobie, jak bardzo polubiłam Euphemię. Nawet przez parę miesięcy miałam ją w ulubionych na MAL-u. W sumie nawet dobrze, że już jej nie ma w drugim sezonie, patrząc na to, jak praktycznie każdą postać, którą lubiłam, tam spsuto ;p


~*~*~

I naprawdę wreszcie zdążyłam przed północą, samej mi trudno w to uwierzyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz