wtorek, 19 grudnia 2017

12 dni anime 2017 - 5. Taka imponująca katastrofa

Do tej pory pisałam o rzeczach, które mi się w tym roku podobały, tym razem dla odmiany o czymś, co mnie wyjątkowo wkurzyło. Zwie się to coś czterema ostatnimi odcinkami Seikaisuru Kado.


To anime z tegorocznego sezonu wiosennego, które początkowo mnie niezbyt zachęcało biszem na plakacie, ale po obejrzeniu epka zerowego stwierdziłam, że hej, to może być coś naprawdę dobrego - i oczywiście w związku z tym odkładałam wzięcie się za serię właściwą tak długo, aż wyszła już cała i zaczęły mnie dobiegać lekkie spoilery. I chwała Valarom, że poczekałam z oglądaniem. Nie wyobrażam sobie, jak bym była wściekła i zawiedziona, gdybym doszła do końcówki nie usłyszawszy wcześniej, że jest słaba. I tak wpadłam w lekki stupor, kiedy odkryłam, jak bardzo jest beznadziejna, ale przynajmniej nie robiłam sobie nadziei (i z góry byłam przygotowana, że mój ulubiony bohater dostanie w tyłek od losu). Co, szczerze mówiąc, nawet mimo tych spoilerów było dość trudne, bo, cholibka, to anime na początku było takie cudowne. Obsada składająca się z dorosłych zachowujących się faktycznie jak dorośli (pani naukowiec nie liczę, bo to osobny i uzasadniony przypadek), realistycznie przedstawione skutki kontaktu z tak-jakby-kosmitą-tylko-że-nie, poruszanie interesujących tematów... Nawet na coś tak niby banalnego, jak przesuwanie wielkiej kostki z punktu A do punktu B, naprawdę ciekawie i przyjemnie się patrzyło. Główny bohater co prawda wyrazistą osobowością nie grzeszył, ale był całkiem lubialny i niegłupi. Pierwsze 2/3 serii to dla mnie solidna dziewiątka na MAL-u; gdyby reszta też taka była... nie, nawet nie taka, nawet trochę słabsza, schematyczna, ale w miarę sensowna... możliwe, że jednak wystawiłabym jakiejś tegorocznej sezonówce 10/10.
Taak, zachwycałam się, oglądałam z przyjemnością... A potem nagle wszystko poszło w diabły, najpierw kilka cholernie słabych odcinków, przy których jednak jeszcze miałam nadzieję, że może coś jeszcze z tego będzie, a potem finałowy, który osiągnął dno i zapukał od spodu. Naprawdę nie mam zielonego pojęcia, kto i dlaczego wymyślił taką końcówkę. Jedyne wyjaśnienie, które mi przychodzi do głowy, to że w pewnym momencie wyrzucono ludzi od scenariusza i na ich miejsce posadzono do pisania wczesnonastoletnie autorki takich stereotypowych onetowych opek. Dawno nie widziałam zakończenia tak ewidentnie od czapy - a może widziałam, tylko przy tak dobrej początkowo serii wyjątkowo to razi... Mottem głównego bohatera było to, że tytułowa "właściwa odpowiedź" w negocjacjach to taka, dzięki której wszystkie strony są w jakiś sposób usatysfakcjonowane, całe anime miało być o negocjacjach i próbach wzajemnego zrozumienia - więc na koniec rozwalamy złodupca, bo mamy bardziej wypasione moce! Hej, a tak w ogóle mieszańce są cool, więc dodajmy jeszcze ludzko-kosmicią mieszankę! I romans stulecia między naszym bohaterem a najbardziej płaską i beznadziejną postacią żeńską, jaką w tej chwili mamy na stanie! I żeby było bardziej dramatycznie dajmy jeszcze kompletnie niepotrzebną i w pełni możliwą do zapobiegnięcia śmierć! No, i mamy szczęśliwe zakończenie dla wszystkich - dwa trupy, w tym jeden z winy ponoć pozytywnej postaci, jeden człowiek z kompletnie rozwalonym życiem, a poza tym wszystko wraca do punktu wyjścia i spotkania z nie-kosmitą równie dobrze mogłoby nie być - logiczny happy end jak nic!
...Tja. Oglądanie tego wszystkiego jest jeszcze bardziej fejspalmogenne. Ach, wspominałam, że tak zwana "ukochana" bohatera, która ma chyba być taką najbardziej dobrą i słuszną moralnie postacią, robi w gruncie rzeczy dokładnie to, co główny schwarzcharakter, tylko w drugą stronę? Drodzy twórcy, jeśli zamienienie miejscami najgorszego villaina i love interestu naszego gieroja poskutkowałoby bardziej sensowną (w takim układzie bohater byłby sparowany przynajmniej z kimś, z kim ma jakąś chemię i komu w ogóle okazywał zainteresowanie) i ciekawszą (bo nie byłoby tego durnego powrotu do stanu wyjściowego) serią, wiedzcie, że coś zrobiliście bardzo źle ;P

A tak w ogóle to najlepszy ship się pojawił już w odcinku zerowym, o

2 komentarze:

  1. Ja właśnie sobie nie zaspoilerowałam, zachwycona początkowymi odcinkami myślałam, że mi serce pęknie, gdy w połowie zaczęło się dziać to co zaczęło. Nie wybaczę im nigdy, że tak ładnie poprowadzoną na początku akcje ostatecznie zakończyli w taki sposób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję, dostać tą końcówką z zaskoczenia musiało być jeszcze gorzej :c

      Usuń